piątek, 30 listopada 2007

Vigil

Noc z czwartku na piątek, 28-29 sierpień
Manhattan, Nowy Jork




Kiedy wszedł do mieszkania przywitał go ulotny zapach zamrożonego czasu. Położył klucze w misie z zielonego szkła stojącej na niskim mahoniowym stoliku w salonie i wziął do ręki mosiężną popielnicę. Leżało w niej napoczęte cygaro, które odłożył z pośpiechem gdy wychodził po raz ostatni. Odpalił je zapałkami które wyciągnął z kapelusza. Zawsze nosił zapałki w kapeluszu.
Podszedł do lustra, przesunął je i z ukrytego za nim barku wyjął tego skurwysyna burbona.
Ściągając stopami skarpetki chlał z gwinta i z dymiącym cygarem usiadł przed adapterem.
Nastawił Birda.
Położył popielnicę na dywanie i z soczystą butelką rozłożył się w pijacki requiem.

Niczego nie nucił.
Niczego nie wybaczył.
Niczego nie czuł.

Na jej pogrzebie w cieniu agawy. Skończył się, tak jak urwana w górze nuta Coltrane'a.

Przy drugiej butelce o 2:50 nad ranem zagrał w rosyjską ruletkę.
Sześć razy wygrał po czym zasnął.



John Coltrane - Vigil

Brak komentarzy: